Majowy weekend 2018 roku zapowiadał się cieplejszy od minionych. I taki też był. Ponad 20 stopni o tej porze roku to nie jest niestety norma. Do tego wystarczyło wypisać 3 dni urlopu i miało się do dyspozycji 9 dni wolnego. Wiedząc o dziewięciu dniach, nie wiedząc nic o pogodzie z tradycyjnym już dużym wyprzedzeniem rezerwujemy nocleg na Podhalu w miejscowości Czarna Góra. Wiosce spokojnej, mało turystycznej (wyjątek stanowi zima z uwagi na stok narciarski) którą od Bukowiny Tatrzańskiej i Białki Tatrzańskiej oddziela rzeka Białka. Czarna Góra jest jedną z 14 miejscowości które znajdują się w zasadzie nie na Podhalu a na Spiszu, Polskim Spiszu.
Droga na Podhale w majowym okresie może być tłoczna, ale my obieramy kurs na Wrocław, następnie autostradą śmigamy do Katowic, robiąc mały „myk” na bramkach skręcając na Gliwice, aby nie tracić czasu na stanie w korku na wyjeździe z autostrady. Po szybkim powrocie na autostradę nie jedziemy jak większość na Kraków i następnie zapewne zatłoczoną Zakopiankę a skręcamy na Wadowice, Suchą Beskidzką i Jordanów. Droga wolna, kręta z licznymi miejscowościami i ograniczeniami prędkości, ale za to bez tłoku. W Jordanowie kręcimy jeszcze po lokalnych wioskach, aby opóźnić wjazd na Zakopiankę. Bez pośpiechu dojeżdżamy po ok. 9 h robiąc ponad 520km.
Na miejscu zastajemy ładny, odnowiony 3 osobowy pokój ze stołem na którym sporządzamy codzienne śniadania oraz prywatną łazienką. W domu ponadto do dyspozycji gości jest kuchnia, a w ogrodzie to co niezbędne dla prawie 7 latka, czyli trampolina, zjeżdżalnia oraz miejscowy kolega i koleżanka z kładem. Kto nie lubi tłoku i nie zależy mu na codziennych przechadzka po Zakopiańskich Krupówkach taka miejscowość jak Czarna Góra będzie dla niego idealna.
Z Cyrli na Kopieniec i Nosal
Na dobry początek postanawiamy wybrać się w góry. Nie te najwyższe, bo na nie przyjdzie czas jak Ignacy będzie starszy, ale te niższe jak choćby Sarnia Skała czy Kopieniec. Wybór padł na ten drugi z dwóch powodów: był bliżej naszej miejscowości (brak konieczności przeciskania się przez Zakopane) oraz to, iż na szlaku będzie mniej ludzi (na Sarnią Skałę idzie się z turystami, którzy podążają na Giewont).
Auto zostawiamy na Cyrli. Decydujemy się na przejście przez Kopieniec, potem dalej na Nosal i zejście do Zakopanego na rondo pod Kuźnicami. Stąd busem za 10 zł wracamy na Cyrlę.
Uwaga w Zakopanem, jeżeli nie lubimy wydawać niepotrzebnie pieniędzy to nie bierzemy busów z napisem taxi tylko czekamy na przystanku autobusowym a na pewno pojawi się jakiś bus, który zawiezie nas w miejsce nas interesujące. Taksiarz za wjazd na Cyrlę życzył sobie 40 zł, czyli 4 razy więcej niż busiarz!
W drodzę na KopieniecPolana pod KopieńcemJuż prawie na szczycie, widok na PodhaleWidok z KopieńcaWidok z Kopieńca na Podhale
Wracając do samego szlaku to zaczynając tak jak my z Cyrli, która położona jest znacznie wyżej niż Kuźnice, mamy krótsze i łagodniejsze podejścia zarówno na Kopieniec jak i na Nosal. Ponadto dodać należy, że tłoczno na szlaku jakoś specjalnie nie było, przeważali emeryci i rodziny z małymi dziećmi.
Przed nami NosalTam w dole szliśmy, górna ścieżka prowadzi do schroniska MurowaniecKuźnicePozdrowienia z Nosala
Trasa wycieczki:
Trasa z Cyrli na KopieniecTrasa Kopieniec - Nosal. Z Kuźnic taksówką na Cyrlę
Trasa wokół Tatr
Nadszedł czas na pierwszą rowerową wyprawę. Oczywiście wybór mógł być tylko jeden! Trasa wokół Tatr! Co prawda jak na razie oddana do użytku jest tylko ta zachodnia część od Nowego Targu do Trsteny na Słowacji. Część wschodnia Nowy Targ - Kacwin ma być ukończona w tym roku, natomiast sukcesywnie oddawane są do użytku odcinki na Słowacji. Wyruszamy jadąc po "zwiniętych torach" w kierunku Czarnego Dunajca.
Szlak rowerowy poprowadzony "zwiniętymi torami"
Niestety na tym odcinku pociąg jechał wzdłuż ruchliwej drogi, więc odgłosy samochodów towarzyszyły nam przez ok 8 km. Przez ten hałas zapomniałem, że można było wjechać do Czarnego Dunajca a następnie specjalnie przygotowaną ścieżką rowerową wrócić na główny szlak wokół Tatr. Jedziemy dalej mijając tereny Natury 2000 i mając cały czas po lewej stronie jak na dłoni najwyższe polskie pasmo gór. Dojeżdżamy do granicy, skąd jeszcze 14 km do Trsteny. My zawracamy i pięknym zjazdem śmigamy do Chochołowa. Tam piękne drewniane domy. Za każdym razem jak tu jestem zaskakują mnie swoją architekturą i czystością. Wyglądają jakby były codziennie myte.
W komplecieZjazd do Chochołowa
Drobny posiłek, obowiązkowe lody i wracamy pagórkowatym rowerowym szlakiem ponad miejscowością Ciche Dolne do Domańskiego Wierchu. Jest to alternatywna droga do tej którą przyjechaliśmy do Chochołowa, bardziej pagórkowata, miejscami szutrowa, ale jeszcze bardziej malownicza. Długim zjazdem udajemy się do miejscowości Ciche Dolne by przez Stare Bystre wrócić na główny szlak wokół Tatr. Stąd już tylko parę kilometrów do Nowego Targu.
Ciche DolneKolejowy most, pozostałość po dawnych czasach służy dzisiejszym rowerzystom
Trasa naszej wycieczki
Z drugiej strony Łomnicy
Czas na kolejną pieszą wycieczkę. Słowacja. Wybieramy się na Zielony Staw. 10 lat temu widziałem go z góry Wielkiej Świstakowej i tak mi zapadł w pamięci, że nadszedł czas zobaczyć go z dołu. Przy stawie znajduje się schronisko i to był kolejny argument, aby udać się tam z niespełna 7 letnim synem. Droga długa, żółtym szlakiem podążając cały czas Doliną Białej Wody czas przejścia szacowany jest na 3h. Jest to szlak udostępniony rowerzystom, więc w mojej głowie kołatałą myśl, aby chociaż część tego szlaku przepedałować. Na szczęście do realizacji tego planu nie doszło, bo szlak krótko mówiąc byłby dla nas nieprzejezdny.
Łomnica. Chętnie prześlę zdjęcie temu Panu jeżeli tylko rozpozna siebie na tym zdjęciuWdrodze ku Zielonemu StawuOdpoczynek na szlakuWdrodze ku Zielonemu Stawu
Zielony Staw znajduje się po drugiej stronie Łomnicy. Jesteśmy w niecce, skąd mamy widok na Łomnicę, Kołowy czy Jagnięcy Szczyt. Wejście na ten ostatni to dodatkowe dwie godziny marszu. Jagnięcy zostawiamy sobie na późniejsze lata. Umówiłem się z Ignacym, że jak będzie miał 13 lat to na niego wejdziemy.
Prawie na miejscu. Kołowy, Jagniecy a w dole stawKto by chciał mieć taki widok we własnym domu?
Aby nie wracać tym samym szlakiem za namową syna poszliśmy czerwonym do Wielkiego Białego Stawu, by wrócić do auta niebieskim szlakiem, który dochodzi do dobrze nam znanego żółtego. Dzisiejszego dnia zrobiliśmy ponad 20 km i byliśmy zszokowani kondycją syna, który dziarsko szedł pod górę, a w dół schodził jak kozica wyprzedzając innych piechurów.
Wielki Biały StawWielki Biały Staw
Trasa naszej wycieczki
Rowerowy spływ Dunajcem
Baza wypadowa koło Bukowiny Tatrzańskiej ma te zalety, że można "uderzyć" nie tylko w Tatry, ale również w Pieniny czy Górce. Te pierwsze zwiedziliśmy rowerowo, drugie już pieszo.
Pojechaliśmy do Sromowców Wyżnych, gdzie na parkingu przesiadamy się na nasze rowery, aby popedałować. Najpierw drogą asfaltową przez Słowację podziwiając najwyższy szczyt Pienin - Trzy Korony. Od Czerwonego Klasztoru jechaliśmy już pięknym szlakiem wzdłuż Dunajca. To tzw. przełom Dunajca, czyli ta najbardziej atrakcyjna część rzeki po której od lat możliwe są spływy tratwą z flisakami a teraz już nawet pontonem czy kajakiem, oczywiście bez flisaków.
Trzy Korony z rowerowego siodełkaRowerowy spływ DunajcemRowerowy spływ Dunajcem
Parę lat temu szedłem tym szlakiem w warunkach zimowych i zapamiętałem go jako płaski, ale bardzo malowniczy. Wydawał mi się idealny dla młodego kolarza. I taki też był. Było tylko jedno „ale”. Myślałem, że pomysł mój będzie oryginalny, jednak oryginalny nie był, bowiem rowerzystów na tym odcinku było więcej niż nad Maltą w weekend w Poznaniu. Dochodzimy do wniosku, iż okoliczne wypożyczalnie rowerów zbijają tu niemałe kokosy. Było tłoczno do samej Szczawnicy w której to na pięknych promenadach po obu stronach rzeki Grajcarek spacerowały tłumy ludzi. A że pogoda była upalna, ok. 28 stopni to nie brakowało amatorów kąpieli i opalania.
Odpoczynek w Szczawnicy nad rzeką Gajcarek
Aby nie przeciskać się przez tłumy rowerzystów drogę powrotną obraliśmy trochę inną. Pojechaliśmy w głąb Słowacji, uprzednio posilając się obiadem u naszych południowych sąsiadów w Chacie Pieniny. Następnie przez parę kilometrów asfaltową drogą musieliśmy wspinać się w kierunku miejscowości Vielky Lipnik. Podjazd jak informowały nas znaki miał nawet 12 % nachylenia. Na szczycie wzniesienia mogliśmy podziwiać widoki. Długim zjazdem udajemy się do Czerwonego Klasztoru i znaną nam już drogą wracamy do auta.
Wierny kibicNa szczycie
Trasa naszej wycieczki
Najwyższy szczyt Gorców
Ostatniego dnia wybraliśmy się w Gorce. Nigdy po tamtejszych szlakach nie miałem okazji chodzić, dlatego z tym większą chęcią chciałem wejść na najwyższy szczyt Turbacz. Drogę obraliśmy tak, aby nie wracać ta samą drogą. Z mapy wynikało, iż dobrym miejscem na rozpoczęcie wędrówki będzie miejscowość Łopuszna, a w zasadzie Niżni Zarębek. Podchodzimy niebieskim szlakiem około 2.5 h dość nudną drogą przez Bukowinę Waksmundzką, by następnie podążać do schroniska pod Turbaczem.
Taka sielankaPatriotycznie
Stąd już tylko 10 minut na szczyt z którego akurat tego dnia pomimo pięknej pogody nic nie było widać. Mieliśmy pecha, bo przezroczystość powietrza tego dnia była tak, iż nawet z Bukowiny Tatrzańskiej próżno było wzrokiem szukać Tatr. Po krótkim odpoczynku i lekkim jedzeniu w tamtejszym schronisku pogoda trochę się zepsuła. W oddali słychać było nawet grzmoty piorunów.
Granie w kółko i krzyżyk przy schroniskuzamglony widok z Turbacza
Drogę powrotną obraliśmy znacznie ciekawszą. Widok z góry Kiczora w stronę Pienin oraz jeziora Nidzickiego jak i samych Gorców spowodował, iż w mojej głowie zakołatała myśl, iż warto byłoby tu wrócić. Być może aby pojeździć po licznych tu szlakach rowerowych. Ale to już solo albo ze starszym Ignacym.
W drodze na KiczoręW drodze na Kiczorę. W oddali schronisko pod TurbaczemWidok w kierunki Pienin z Kiczory
Trasa naszej wycieczki