„Rower ma duszę. Jeśli go pokochasz da ci emocje, których nigdy nie zapomnisz” – Mario Cipollini
Rowerem (przeważnie) po Beskidzie Niskim i Sądeckim

Beskid Niski

Beskid Niski przywitał nas pochmurną, ale ciepłą pogodą.  Naszą 7 dniową bazą wypadową jest pensjonat Orlik położony wysoko nad zalewem Klimkowski.

Widok z Orlika na zalew Klimowski

Kwiatoń, Regietów, Wysowa Zdrój, czyli świątynie, konie, stromy podjazd i dość karkołomny zjazd na przepyszny obiad

Byliśmy w dniu 26.07.2020r.

Pierwszego dnia zaczynamy wycieczkę wyruszając z pensjonatu.  Krótki stromy podjazd i długi zjazd w kierunku Uścia Gorlickiego.  Podczas zjazdu wiemy, że rowerowy finisz dnia nie będzie należał do najłatwiejszych.

Po paru kilometrach jesteśmy w miejscowości Kwiatoń, gdzie znajduje się jedna z ponoć najpiękniejszych cerkwi w Polsce.  Świątynia jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a jej wnętrze widziane przez nas tylko z przedsionka robi na nas duże wrażenie. Dalej mijamy Skwirne z kolejną już mniej okazałą cerkwią,  by dotrzeć do miejscowości Regietów,  gdzie znajduje się stadnina koni huculskich. 

Cerkiew w miejscowości Kwiatoń wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO

Podążamy dalej przez nieistniejącą już wieś Regietów Wyżny,  by stąd odbić w prawo gruntową drogą w górę ku przełęczy koło góry Jaworzynka. Walczymy z tym podjazdem, prowadząc rowery, trochę wyjeżdżając o własnych siłach.Zjazd mimo, że w pewnym miejscu bardzo błotnisty i stromy przyjechaliśmy na dwóch kołach.  W deszczu przedostaliśmy się do sąsiedniej doliny w której to znajduje się uzdrowiskowa miejscowość Wysowa Zdrój.  Zatrzymujemy się na obiad w Gościnnej Chacie w której to w następnych dniach też się stołujemy, ponieważ serwowane jedzenie jest tu przepyszne. Z pełnymi brzuchami zjeżdżamy do Ujścia Gorlickiego skąd czeka nas straszliwy podjazd do naszego pensjonatu.

Regietów Wyżny

Odbijamy ku przełęczy koło góry Jaworzynka

Czasami trzeba było iśc pieszo

albo wykrzesać z siebie ostatnie resztki energii

by później łagodnie zjeżdzać w tak pięknej zieleni

a później stromo po błotnistej drodze

Charakterystycznym elementem krajobrazu Beskidu Niskiego są liczne cmentarze wojenne z okresu I wojny światowej o czym informują znaki.

Nasza 41km trasa



Piękne Ropki i nieznane Czertyżne

Byliśmy w dniu 27.07.2020r.

Zaczynamy w Hańczowej w której to dzień wcześniej śmignęliśmy w dół do Uścia Gorlickiego.  Tym razem jedziemy na zachód.  Już po zaledwie paruset metrach wyłania się widok na dolinę i okoliczne wzniesienia.  Po chwili z lewej strony mijamy Ropki, do których zawitamy ponownie pod koniec dnia.  Jedziemy dalej pod górę asfaltową drogą by w miejscowości Stawisza,  przez kilka kilometrów jechać kilkaset metrów przyjemnie w dół.  Skręcamy w kierunku Izb z których to parę dni później wychodzimy na najwyższy polski szczyt Beskidu Niskiego, Lackową. 

Z Hańcowej w stronę Ropek

Ropki

W Banicy odbijają w lewo w nieoznakowaną gruntową drogę.  Przyjeżdżamy w bród napotkamy potok i udajemy się do nieistniejącej już wsi Czertyżne.  Po wsi ani śladu.  Za to cisza.  Otaczają nas łąki,  które kilkadziesiąt lat temu były pokryte zabudowa łemkowską.  Dojeżdżamy do szczytu wzniesienia skąd w dół suniemy  w kierunku Ropek. 

W drodze do miejscowości Czertyżne

Aż trudno uwierzyć, że tu kiedyś była miejscowość

Dziełkę kupię;)

Zatrzymujemy się w łemkowskiej gospodzie, gdzie urodzona i wychowana tutaj babcina serwuje nam przepyszną lemoniadę i domowe ciasto.  Stąd już tylko kilka kilometrów do Wysowej, jednak trzeba pokonać dość stromy podjazd drogą szutrową oraz jeszcze bardziej strony zjazd drogą asfaltową.  Po obiedzie w tutejszej Gościnnej Chacie jedziemy dalej przez park zdrojowy wyznaczonym szalonej rowerowym w kierunku Hańczowej. Na finiszu naszej trasy roztacza się znowu przepiękny widok na dolinę w której leży Hańczowa.

Łemkowska chata w której pani serwuje domowe ciasto

Widok na dolinę w której leży Hańczowa

Nasza 32km trasa



8 razy w bród ku nieistniejącym miejscowościom: Nieznajowej i Radocynie

Byliśmy w dniu 28.07.2020r.

Trudno wybrać najpiękniejsza rowerową trasę, która przejechaliśmy w Beskidzie Niskim. Dzisiejsza trasa na pewno byłaby w rankingu w samej czołówce, jeżeli taki ranking by powstał.

Rozpoczynamy z miejscowości Smerekowiec i jedziemy przez Gładyszów w kierunku Wołowca.  Po drodze zbaczamy trochę z trasy,  aby nie jechać cały czas asfaltem. Szybko okazało się, że to nie był zbyt dobry wybór.  Po początkowej dobrej szutrowej drodze, później na krótkim odcinku musieliśmy przedzierać się przez pokrzywy do naszej wcześniejsze wytyczonej trasy.

Przedzierka przez chaszcze, które poźniej sięgały wyżej naszej głowy

Studnia przed Wołowcem. Nie odważyliśmy się wypić z niej wody, ale udało nam się ją pobrać

Wołowiec, ostatnia zamieszkana wioska. Tu kończy się droga, więc dalej podążamy pieszym szlakiem w kierunku nieistniejącej już wsie Nieznajowa.  Liczne do pokonania błota nie umilają nam drogi.  Do tego 5 planowanych przejść w bród przez potok Zawoja. Po 5km trudnej przeprawie jesteśmy w Nieznajowej.  Czytamy, że na początku XX wieku we wsi odbywały się liczne jarmarki, gdzie handlowano bydłem, a Austriacy w planie mieli nawet poprowadzić tu kolej z Jasła przez Nowy Żmigród do Koniecznej i dalej do Górnych Węgier, czyli Bardejowa. Aż trudno sobie to wszystko wyobrazić jadąc dzisiaj po zarośniętej łące.

Cerkiew w Wołowcu, niestety zamknięta

Wołowiec. Zabudowania

Pierwsze łatwe i przyjemne przejście przez rzekę

Szlak tylko w miejscach, gdzie dochodziło słońce był taki ładny. W lesie to raczej same błoto przez które trzeba było przejść pieszo, uważając, aby się nie wkąpać w mazi

Wszystkie późniejsze przejścia wymagały nie lada techniki, aby przedostać się na drugą stronę. Śliskie kamienie były bardzo zdradliwe

Aż w końcu dotarliśmy do Nieznajowej

Było tu pięknie, cicho i zielono jak w każdej nieistniejącej łemkowskiej wiosce w Beskidzie Niskim

Opuszczamy nieistniejącą wioskę, by po 3 przejściach w bród, tym razem przez Wisłokę wjechać na teren kolejnej,  Radocyny.  Tu pojawiają już się nowe zabudowania, raczej napływowych osób, którzy szukają spokoju i budują nowe posesje w których będą mogli odpoczywać lub pomnażać swoje fortuny. 

Radocyna, tu gdzie niegdzie zaczynają się budować nowe budynki

Spragnieni jedziemy dalej ku granicy polsko - słowackiej w Koniecznej.  Stąd czeka nas kilku kilometrowy zjazd drogą wojewódzką na której nie ma ruchu samochodowego a więc pozwalamy sobie z Ignacym pędzić na rowerze nie trzymając kierownicy. Wiatr, ciepło, słońce i radość z jazdy w dół.

Zjazd do Koniecznej. W dole przejście graniczne na Słowację

Nasza 37km trasa



Po Magurskim Parku Narodowym

Byliśmy w dniu 30.07.2020r.

Dzisiaj jedziemy do Magurskiego Parku Narodowego.  Parkujemy w Ożennej,  małej wiosce przy granicy ze Słowacją. Jakby specjalnie dla nas na początku tego roku środkiem parku poprowadzono asfaltową drogę wyłączoną z ruchu samochodowego. Dzięki temu byliśmy wstanie przejechać po górzystym terenie trochę więcej. 

Na dobry początek stromy, długi podjazd nową drogą

Po początkowej stromej wspinaczce dojeżdżamy do doliny Ciechania.  W dolinie niegdyś była wieś łemkowska. W czasie I i II wojny światowej doszło tutaj do bitew, które spowodowały ogromne  zniszczenia. Jeszcze 10 lat temu przez dolinę przebiegł szlak turystyczny,  przejezdny nawet dla rowerzystów. Jednak decyzją MPN dolina w której przed 70 laty znajdowała się miejscowość teraz nie jest dopuszczona nawet dla ruchu turystycznego.

Dolina Ciechania

Stąd do Krempnej, w której mieści się siedziba parku, czeka na nas tylko zjazd.  Sama miejscowość i otaczające widoki, a raczej ich brak rozczarowuje.  Decydujemy się zajechać do Myscowej,  miejscowości znanej z tego, że ma być zalana (ponoć znowu wrócił temat budowy zbiornika wodnego na Wisłoce).  Jedziemy dnem przyszłego zbiornika. 

Długi, bo kilkukilometrowy zjazd do Krempnej

Zalew w Krempnej, w latach 90 pierwszy raz w swoim życiu pływałem po nim na kajaku. Sprawa dziwna, bo dorastałem na Pomorzu koło licznych jezior i rzek na których organizowane są spływy. Ja jednak swój kajakowy początek miałem w górach

Cerkiew w Krempnej

Czy tu kiedyś powstanie zbiornik?

W Myscowej odbijamy w gruntową drogę, by po błotnistym podjeździe szlak zaginął na skoszonej łące.  Jedziemy w dół po pięknej łące,  dojeżdżamy do drogi asfaltowej którą wracamy do Krempnej.Dalej podążamy do Świątkowej Wielkiej do jedynej w tym rejonie restauracji.  W hodowli pstrąga zajadamy się przepyszną rybą. Po obiedzie czekał na nas na szczęście delikatny, lecz długi podjazd do Ożennej. 

Łąka w dół

W tej szkole w połowie lat 90 nocowałem będąc na wakacjach. Szkoła nic się nie zmieniła, nawet jej kolor pozostał taki, jaki miałem w pamieci

Nasza 58km trasa



Wejście na najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, Lackową

Byliśmy w dniu 31.07.2020r.

Robimy sobie przerwę rowerową i idziemy na pieszy szlak.  Wybieramy za cel najwyższy szczyt Beskidu Niskiego,  Lackową (997mnpm). Wejście od strony Izb,  gdzie parkujemy samochód, niemal przy samym szczycie jest bardzo strome i czasami trzeba wchodzić przytrzymując się kamieni lub korzeni. 

Podejście przed samym szczytem jest bardzo strome

Podzielone na 3 fragmenty

Czasami trzeba iść prawie na czworakach podtrzymująć się za korzenie

Cały czas niemal na wprost, ciągle w górę

Widok w okolicach szczytu jest w zasadzie jeden i tylko na słowacką stronę. 

Jedyny widok z okolicy szczytu

Najwyższy szczyt Beskidu Niskiego zdobyty

Podążamy dalej czerwonym szlakiem w kierunku Wysowej Zdrój. Następnie żółtym szlakiem wdrapujemy się Ostry Wierch i dalej na Białe Skały.  Gdy szlak skręca w prawo w kierunku Ropek,  my odbijamy w lewo końskim szlakiem, który prowadzi do Izb.  Koniecznie trzeba z niego zejść ścieżką przez las w kierunku łąki,  skąd roztacza się najpiękniejszy widok tego dnia na dolinę nieistniejącej już miejscowości Bieliczna z Lackową w tle. Na dole stoi mała cerkiew z 1796roku pw Michała Archanioła do której można każdego dnia zajrzeć, o czym informuje napis, że cerkiwe jest cały rok otwarta.  Trochę klimat psuje fakt, iż coraz więcej turystów dojeżdża tu samochodami po kamienistej drodze którą my wracamy na pieszo do Izb. 

Widok na dolinę nieistniejącej już miejscowości Bieliczna z Lackową w tle

Jedyna, oprócz cmentarza, pozostałóść po Bielicznej. Cerkiew z 1796 roku pw Michała Archanioła

Nasza 13km trasa



Trudo po pogórzu Ciężkowickim

Byliśmy w dniu 01.08.2020r.

Jadąc samochodem w kierunku Beskidu Niskiego jechaliśmy przez pogórze Ciężkowickie. Wówczas pomyślałem, że warto byłoby tu przyjechać by pojeździć po okolicznych wzniesieniach. Na mapie znalazłem szlak rowerowy o bardzo chwytliwej nazwie "Widokowa pętla dla ambitnych"  którą w całości zrealizowaliśmy.  Wąskie, asfaltowe lokalne drogi są idealne, aby nacieszyć oczy napotkanym krajobrazem. 

Wystartowaliśmy z miejscowości Bukowiec. Na starcie czekał na nas długi zjazd, aż do Paleśnicy. Po drodze mijamy miejscowość Jamno do której nie jedziemy, ponieważ droga wije się mocno pod górę.A szkoda, bo na górze oprócz sanktuarium jest wieża widokowa z której widać ponoć nawet Tatry.  Z Jamna można później jechać w kierunku Jastrzębia, aby powrócić na szlak dla ambitnych.

  Widokowa pętla dla ambitnych. Nazwa mówi wszystko, jest trudno, ale ładnie

Z Paleśnicy droga biegnie lekko w górę i dopiero przy m.  Jastrzębie robi się stromo.  Tu też zaczynają się pierwsze widoki. Droga do Ciężkowic jest już coraz ciekawsza pod względem krajobrazu.  Do samej miejscowości warto zajechać (ostro po górę), aby odpocząć na ładnym rynku przy muzyce Ignacego Paderewskiego, który jak czytamy spędził tu kilka lat swego życia. Nieopodal miasta znajduje się jego dwór, który odwiedzamy.

Rynek w Ciężkowicach. Możan odpocząć oraz posłuchać muzyki Paderewskiego

Z Ciężkowic do Bukowca szlak jest naprawdę wymagający.  Ciągle ostro pod górę.  Za to widoki rekompensują włożony w pedałowanie trud. Po drodze mijamy wieżę widokową w Bruśniku.  Po wejściu i podziwianiu widoków czekały na nas dwa szybkie zjazdy i dwa spore podjazdy w towarzystwie wspaniałych krajobrazów. 

Za Ciężkowicami lekko nie było

Widoki z wieży w Bruśniku

Już niby niedaleko do końca naszej pętli, ale jeszcze kilka zjazdów i podjazdów

Jeden z ostatnich podjazdów

Nasza 44km trasa



Beskid Sądecki

W drugim tygodniu wakacje wylądowaliśmy w Beskidzie Sądecki.  W założeniach mieliśmy tu pojeździć więcej a niżel w Beskidzie Niskim, ponieważ tras rowerowych poprowadzonych głównie wzdłuż dwóch rzek: Dunajec i Poprad jest znacznie więcej niż w Beskidzie Niskim. Do tego są one łatwiejsze, takie rodzinne. Wyszło zgoła inaczej niż zakładałem. 

Szlakiem Aquavelo z Muszyny do Starego Sącza

Byliśmy w dniu 02.08.2020r.

Zaczęliśmy od Popradu.  Wzdłuż rzeki poprowadzony jest szlak Aquavelo,  jeszcze nieskończony, ale już szeroko opisywany w świadku turystyczno- rowerowym. Z uwagi na to, iż mieszkaliśmy blisko Starego Sącza to z tutejszej stacji kolejowej wyruszyliśmy pociągiem do Muszyny, aby z powrotem wrócić na naszych jednośladach.  Pomysł o tyle dobry, bo trasa ma ponad 50km i prowadzi zgodnie z nurtem rzeki, czyli w dół.  Jednak można się zdziwić zwłaszcza na początku trasy, gdy musimy wspinać się karkołomnie po trasie, która opisywana jest jako rodzinna. My daliśmy radę, ale nie chciałbym jechać tu ze znajomymi, którzy na rower wsiadają kilka razy w roku. 

Pierwsze kilometry za Muszyną są trudnę, bardzo trudne

Później jest znacznie łatwiej i ładniej

Choć droga często się wspina, ale za to można podziwiać takie krajobrazy

Z kładki rowerowej przed Piwniczną

Z Muszyny prawie do samej Piwnicznej jechaliśmy po Słowackiej stronie. Kładki na stronę Polską jeszcze były zamknięte, ale i po naszej stronie ścieżka jest wybudowana dla rowerowych turystów. Na jakiej dugości tego nie wiem.

Poniżej Piwnicznej Zdrój, w której to zatrzymaliśmy sie na obiedzie, dalej podążamy prawym brzegiem Popradu. I tu na wysokości miejscowości Rytro niemiła niespodzianka. Droga początkowo leśna, odcinkami robi się mocno terenowa. Rowery MTB i niemałe rowerowe umiejętności mile widziane. Jednak taki stan rzeczy powinien się szybko zmienić, ponieważ już widać było powbijane przy dukcie paliki wytyczające trasę, zapewnę pod nową wyasfaltowaną ścieżkę.

Leśna droga z elementami zjazdów i podjazdów z wyścigów MTB

Dalsza droga to już boczne asfaltowe drogi lub dedykowane rowerzystą ścieżki, które prowadza nas do samego dworca w Starym Sączu.

Nasza 51 km trasa



Pontonem po Popradzie

Byliśmy w dniu 03.08.2020r.

Z Muszyny bardzo popularne są spływy pontonami po Popradzie. Rzeka jest górska, więc wydawać by się mogło, że dla osób które z pontonem nigdy w życiu nie mieli do czynienia, spływ będzie wyzwaniem. Tym bardziej, że na pontonie płynie się samemu, tzn bez sternika. Pomimo początkowych obaw, popłyneliśmy.Po dobiciu do brzego możemy powiedzieć, że każdy da radę. Rzeka jest dość leniwa i bezpieczna. Siły w rękach wskazne, większe niż nasze;) Wiosłować trzeba dość często i mocno.

Poprad widziany z pontonu

Załoga

Wzdłuż Dunajca do Starego Sącza

Byliśmy w dniu 04.08.2020r.

Dzisiejszego dnia mieliśmy pokręcić się po okolicy, obowiązkowo zaliczając park linowy Lemura, który zlokalizowany jest w pobliżu ujścia Popradu do Dunajca. Dalej przekraczając Poprad, wałami Dunajca dojeżdzamy do Starego Sącza.

Wały Dunajca

Ratusz w Starym Sączu

Deptak w Satrym Sączy, ul. Jagielońska

W drodze powrotnej zjechaliśmy z wału, aby zobaczyć połączenie dwóch rzek: Popradu i Dunajca. Dalej wracamy już na ścieżki kierując się na rynek w Starym Sączu, gdzie w miejscowej peirogarni zajadamy pyszne pierogi (a jak)/

Mieszanie się wód Popradu z Dunajcem, ujście Popradu do Dunajca

Nasza 34 km trasa



Najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego, Radziejowa

Byliśmy w dniu 06.08.2020r.

Z miejscowości Rytro wybraliśmy się na najwyższą górę Beskidu Sądeckiego, Radziejową. Szlak z Rytra jest mało uczęszczany o czym świadczy lekko zarośniety szlak. Kolejnym dowodem, iż najwięcej ludzi wybiera wejście od strony Piwnicznej, były tłumy ludzi, które nadciągnęły właśnie ze strony znanego kurortu.

Widoki ze szlaku

Szlak miejscami był trochę zarośnięty i na takiej łące łatwo było zgubić trasę

Widok na Tatry, bliżej Pieniny. Przepiękne widoki

Nowa wieża na Radziejowej

Po prawiej stronie Radziejowa z ledwo widoczna wieżą

Nie lubimy wracać tą samą trasą, wiec podążamy w stronę schorniska na Przychybie, by w jego pobliży odbić w prawo ku miejscowści Rytro. Zmęczeni ponad 23km trasą docieramy do auta.



Jezioro Czorsztyńskie, a miało być tak pięknie

Byliśmy w dniu 07.08.2020r.

W telegraficznym skrócie. Zaparkowaliśmy w Czorsztynie. Omyłkowo zjechaliśmy do zamku w Czorsztynie. Pełno ludzi i jeszcze więcej samochodów. Wracamy, wdrapując się pod stromy podjazd. Nastęnie stromy zjazd doporwadzić miał nas już ku tafli sztucznego jeziora. Jednak, makabryczny wypadek zniweczył nasze założenia. Omyłkowo wciśniety przedni hamulec sprawił, że Martyna wylądowała na drodze. Póżniej już tylko karetka, szpital w Nowym Targu, dwa szwy pod nosem i koniec wakacji. Na rower z hydraulicznym hamulcem w tym roku już nie wsiadła, co będzie w 2021?

Tam gdzie jest najwięcej czerwonych kresek wydarzył się wypadek



strzałka do góry