„Rower ma duszę. Jeśli go pokochasz da ci emocje, których nigdy nie zapomnisz” – Mario Cipollini
Wielkopolska

Cichowo, czyli Soplicowo

Wybraliśmy się do Cichowa, miejscowości położonej w powiecie kościańskim. Już sam rzut oka na mapę sprawia, że tereny koło Cichowa wydają się być bardzo atrakcyjne rowerowo. Jeziora, lasy, miejscowość Dolsk, a wiec wielkopolskie pagórki. I tak rzeczywiście było.
W upalny ciepły dzień zostawiamy auto na jednej z wąskich uliczek tutejszych ogródków działkowych, nie dając zarobić miejscowym naganiaczom parkingowym. A naganiać mają kogo, albowiem do Cichowa zjeżdżają amatorzy kąpieli, aby popluskać się w pobliski jeziorze i odpocząć na pięknej piaszczystej plaży. Oprócz kąpieli w Cichowie można zobaczyć Skansen Filmowy Soplicowo, który został stworzony na potrzeby ekranizacji poematu Pan Tadeusz w reżyserii Andrzeja Wajdy. My do skansenu nie zajrzeliśmy zostawiając go sobie na późniejsze lata z nadzieją, że wtedy będzie on większą atrakcją dla naszego syna. W Cichowie znajduje się również miniaturowa Kolejka Parkowa, która jest niebywałą atrakcją dla najmłodszych dzieci, o czym przekonaliśmy się w naszej kolejne wyprawie rowerowej dwa tygodnie później. Sama kolejka został skonstruowana przez syna maszynisty i jest to miniatura modelu SM42 wykonana w skali 1 do 6, napędzana silnikiem spalinowym. Przewozi zarówno dużych jak i małych na… dachach poszczególnych wagonów po torach o rozstawie zaledwie 24cm.



Wyjeżdżamy z Cichowa i skręcamy w lewo kierując się polną drogą w kierunku Dolska. Polna droga nie sprawia nam problemu w przeciwieństwie do końskich much, których tego lata jest mnóstwo. Zbliżamy się do jeziora Dolskie Wielkie i wjeżdżamy do Dolska. W Dolsku nie zatrzymujemy się. Nawet nie podziwiamy miejscowego ratusza, drewnianego kościóła p.w.św. Rocha oraz nie będącego po drodze punktu widokowego z którego ponoć można podziwiać panoramy Dolska i okolicy z najwyższymi wzniesieniami Pagórków Dolskich koło Ostrowieczna. Nasza marszruta na dzisiaj zaplanowana była lokalnymi drogami w kierunku Śremu, by tam w polecanej nam pizzerii przy nadwarciańskiej promenadzie móc się posilic. Polecamy ten lokal! Również polecamy sam Śrem a przede wszystkim wspomnianą promenadę jak i klimatyczny rynek, na którym można odpocząć w niejedno niedzielne popołudnie.
Wracamy tą samą asfaltową trasą w kierunku Dolska, by w miejscowości Kadzewo skręcić w prawo w kierunku miejscowości Mórka, by okrążyć jezioro o tej samej nazwie i polną (dobrą tzn. przejezdną) drogą wrócić do Cichowa, na zasłużoną kąpiel w tutejszym jeziorze.

Dystans to ponad 60km.



Wielkopolską Drogą św. Jakuba

Tak nam się spodobały okolice Cichowa jak i sama miejscowość, że po dwóch tygodniach przyjechaliśmy tu znowu. Tym razem jedziemy w stronę Krzywinia, mijając Bieżyń, Lubiń. W Bieżyniu swoją bazę ma krzywińska kolej drezynowa, ale my jedziemy dalej, bowiem pod koniec dnia skorzystamy z miniaturowej Kolejki Parkowej w Cichowie.

W miejscowości Lubiń góruje klasztor benedyktynów, jeden z najstarszych klasztorów w Polsce. Przez wioskę przebiega Wielkopolska Droga św. Jakuba – odcinek szlaku pielgrzymkowego do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostela w Hiszpanii, którym podążamy w kierunku Krzywinia, szybko z niego rezygnując (piachy) na rzecz równoległej asfaltowej drogi. Tam kierujemy się do jednego z dwóch (tego starszego, nieodrestaurowanego) drewnianego wiatraka koźlaka. W samej miejscowości polecić możemy domowe obiady (danie dnia za 9zł) w tutejsze restauracji Parkowa, w której klimat jest jak z lat 70. Dla nas na obiad jest stanowczo za wcześnie, wiec udajemy się w kierunku Gostynia. Malowniczymi drogami pośród pól, wzdłuż kanału Obry mijamy kolejne wsie. Przecinamy kanał jadąc do Starego Gostynia. Od tego momentu teren staje się pagórkowaty i można tu napotkać trenujących szosowców. W Gostyniu na rynku zatrzymujemy się na małe co nieco. Niestety nie mamy czasu zwiedzić Klasztoru filipinów na Świętej Górze, który zbudowany został na wzór weneckiej bazyliki Santa Maria della Salute.

Wracamy malowniczymi, pagórkowatymi, lokalnymi drogami do Cichowa, by upalny dzień skończyć w tutejszym jeziorze i na miniaturowej Kolejce Parkowej.



Trasa naszej wycieczki:



Osieczna, koło Leszna

Osieczna to kolejna miejscowość, gdzie warto rozpocząć wycieczkę rowerową, aby po jej zakończeniu mieć możliwość schłodzenia organizmu w jeziorze (j. Łoniewskie). A tutejsza plaża jak najbardziej do tego zachęca.

Z Osiecznej jedziemy wygodną drogą rowerową w kierunku Leszna (na całym odcinku Leszno – Osieczna asfaltowa ścieżka rowerowa!), by w miejscowości Trzebania odbić w lewo w las nadając naszym rowerom kierunek Rydzyna. Leśnymi drogami przecinamy Wielkopolską Drogę św. Jakuba która mieliśmy okazję trochę podróżować w okolicach Lubinia. Od miejscowości Dąbcze asfaltową już drogą, mijając zbiornik wodny, wjeżdżamy do Rydzyny. Na przepięknym rynku, z zabudową barokową i neobarokowymi kamienicami wraz z ratuszem z 1752r., kupujemy suchy prowiant i kierujemy się w stronę zamku w Rydzynie, by w pobliskim parku spałaszować to co udało nam się kupić. Konsumując, przyglądamy się przygotowaniom do wesela, które ma się tu dzisiaj odbyć. Ma być grubo, o czym świadczą wystawione po parku głośniki oraz niezliczone pomysły „aranżera” weselnego (bańki, kwiaty, przemarsz Młodej Pary i gości z zamku w kierunku parku). Słowem straszna lipa i tandeta.

Rynek w Rydzynie

Z takim mapnikiem nigdy się nie zgubisz!

Posileni i wypoczęci jedziemy do Leszna. Najszybciej byłoby główną drogą nr 5, ale my oczywiście korzystamy z dróg leśnych, których na południe od Leszna nie brakuje. Tylko szkoda, że są takie piaszczyste. Umordowani wjeżdżamy na rynek w Lesznie, obiecując sobie, że kiedyś tu wrócimy, bo pięknie, bo warto. Ale nie dzisiaj, dzisiaj jest za gorąco. Ratuje nas klimatyzowana pizzeria w której odpoczywamy od słońca, napełniając nasze brzuchy. Z Leszna wygodną, wspomnianą już drogą rowerową jedziemy do Osiecznej na zasłużoną kąpiel w jeziorze.

Trasa naszej wycieczki



Do Osiecznej na... jagody

WRaz w roku do Osiecznej warto przyjechać. Ładne jezioro, plaża i lokalne drogi o małym natężenie ruch, po których warto pojeździć rowerem. Auto parkujemy w tym samym miejscu co w zeszłym roku i tak jak w zeszłym roku skończymy dzisiejszy dzień, tzn. na kąpieli w jeziorze. Tylko drogę zaplanowaną mamy w innym kierunku. No i Ignac nie na siedzeniu rowerowym tylko na swoim rowerze „na wspomaganiu”, czyli na drążku holowniczym. Po drodze nic specjalnego niby nie ma, ale nam to zupełnie nie przeszkadza, ważne że jest ładna pewna pogoda no i drogi przejezdne. Jednakże zawsze planuję trasę tak, żeby choć jedna atrakcja był po drodze, a że znajduje się ona blisko Osiecznej trzeba do niej dojechać trochę naokoło. Atrakcja to platforma widokowa „Jagoda” zlokalizowana na południe od Osiecznej, po drugiej stronie jeziora Łoniawskiego. Trochę mieliśmy problemów, aby ją znaleźć (ale nie tylko my, po drodze spotkaliśmy innych rowerzystów którzy mieli ten sam problem. Czułem się trochę jak na wyścigu na orientację w którym rokrocznie biorę udział ), ale warto ją poszukać dla roztaczających się z niej widoków.

Wieża Jagoda

Droga do wieży

Widok na Osieczną

Trasa naszej wycieczki



Wąskotorówką z Zaniemyśla do Środy Wlpk.

Zaniemyśl, tu parkujemy nasze auto, ścigąmy rowery i udajemy się na dworzec, by wąskotorową kolejką dojechać do Środy Wielkopolskiej. Kiedyś lokalnych mieszkańców woziła do pracy i szkół lokomotywa parowa, dzisiaj atrakcją turystyczną jest lokomotywa spalinowa. Pociąg pomimo, że wlecze się niemiłosiernie może stanowić zagrożenie dla jeżdżących tu samochodów. Już na pierwszym napotkanym przejeździe, kierowca zatrzymuje się przed znakiem STOP zlokalizowanym przed torami i nagle tuż przed nadjeżdżającym pociągiem decyduje się przejechać. Centymetry dzieliły nas przed niespodziewaną „atrakcją”. To zdarzenie spowodowało, że na każdym napotkanym skrzyżowaniu wypatrujemy nadjeżdżające auta.

Lokomotywa spalinowa – Zaniemyśl

Wąskotorówką z Zaniemyśla do Środy

Na rynku w Środzie Wielkopolskiej

Środa Wielkopolska. Jedziemy na rynek, na razie bez holu. Ale ostrożnie, żeby nie przesadzić, bo tu nie warto:

Proszę ostrożnie w Środzie!

Po małym co nieco w loklanej pizzerii, decydujemy się obrać kierunek nad miejscowe jezioro. Z mapy nie wyglądało zachęcająco, ale rzeczywistość była zgoła inna. Akwen okazał się być sztucznym zbiornikiem, bardzo ładnie zagospodarowanym, nad którym spędzają swój wolny czas mieszkańcy miasta. Piękna plaża z restauracją. Obok plac zabaw dla najmłodszych. I ścieżka pieszo – rowerowa (rolkowa) o gładkim asfalcie, poprowadzona, ku naszemu zaskoczeniu, wokół jeziora (około 5km)! Taka infrastruktura sprawia, że nie tylko wędkarze spędzają tu miło czas. Tak niewiele a tak wiele dla miejscowej społeczności.

Plaża w Środzie

Plac zabaw przy plaży

Ścieżka pieszo-rowerowa wokół w Środzie Wlkp

Tak niewiele trzeba zrobić, aby mieć wiele

Po obowiązkowej rundzie wokół jeziora, podczepiam Ignacego do holu i wracamy do Zaniemyśla. Wygodną ścieżką rowerową (niestety polbrukową) wśród licznych rowerzystów i powstających blokowisk wyjeżdżamy z miasta. Igancy na uśmiechy i podziw z naszego holu reaguje kwaśną miną, domagając się natychmiastowego rozłączenia naszych rowerów. Dopiero po kolejnej próbie tłumaczenia, że przed nami kawał drogi, a napotkane tu dzieci jeżdżą „wokół swojego bloku”, przemawiają do niego. Choć kolejne uśmiechy i teksy dzieci: „patrz tato jaki śmieszny rower” wywołuje u niego ponowną chęć samodzielnej jazdy swoim rowerem.

Transwielkopolską trasą rowerową jedziemy w kierunku Poznania, by w miejscowości Kromolice odbić w lewo i nawrócić do Zaniemyśla. Po drodze przejeżdżamy przez Koszuty, gdzie warto, chociażby tak jak my, rzucić okiem na Muzeum Ziemi Średzkiej – odrestaurowany piękny budynek. Niestety nie zdążyliśmy na ostatni kurs kolejki, aby zobaczyć ją z drogi z rowerowego siedzenia. Pod wieczór dojeżdżamy do auta po przepedałowaniu ok. 35km.

Trasa naszej wycieczki



Dzieje się w Murowanej Goślinie

Boże Ciało spędzamy historycznie. W Murowanej Goślinie od paru już lat odgrywane są przez lokalną społeczność wielkie historyczne inscenizacje. Widowisko plenerowe gromadzi wielu aktorów – wolontariuszy oraz liczną widownię (samego prezydenta Polski Andrzeja Dudę również). Oprócz głównego widowiska, odgrywanego zazwyczaj w weekendy późnym wieczorem, znajdują się tu atrakcje dla najmłodszych. Spotkanie z sokolnikiem, gdzie można na swojej ręce potrzymać wielkiego drapieżnika. Teatrzyk kukiełkowy z czynnym udziałem dzieci, szukanie dukatów dzięki, którym mamy możliwość strzelania z katapulty czy łuku lub korzystać ze zjeżdżalni zachęcają najmłodszych do poszukiwań. Na koniec rarytas, czyli 20 minutowe widowisko Zawisza! Walka na miecze, galopujące konie to robi wrażenie na każdym chłopaku!

Spotkanie z sokolnikiem

Największa sowa na świecie

Największa sowa na świecie

Teatrzyk o Bazyliszku

Spektakl Zawisza

Strzelanie z łuku

Do Murowanej Gośliny wybraliśmy się ze Złotnik. Droga do Biedruska prowadzi przez poligon wojskowy – centrum szkolenia wosk lądowych. Warto zapoznać się z jej regulaminem, ponieważ otwarta ona jest tylko w weekendy i dni wolne od pracy.

Poligon w Biedrusku

Na poligonie można podziwiać takie obiekty zabytkowe jak:

- tablica upamiętniająca Wojciecha Bogusławskiego w GLINNIE;
- pomnik ofiar faszyzmu w ŁAGIENIKACH;
- ruiny Kościoła w CHOJNICY;
- stary cmentarz w pobliżu Kościoła w CHOJNICY.


Poligon w Biedrusku uwagi czołgi

Ruiny Kościoła znajdują się przy samej drodze, do pozostałych obiektów trzeba nieco zboczyć z głównej trasy. Warty odnotowania jest fakt, iż w scenerii chojnickiego kościoła kręcono kilka scen do filmu „Ogniem i mieczem” – min. porwanie Chmielnickiego.

Ruiny Kościoła w CHOJNICY

Mobilna wyrzutnia rakiet w Biedrusku

Dzisiejsza trasa nie miała charakteru pętli, zwykłe tam i "nazad", po 15km w każdą stronę.

Trasa naszej wycieczki



Z wizytą u Chrobrego

Dwudniowy pobyt w Gnieźnie czas zacząć. Znalezione w internecie szlaki rowerowe w okolicach pierwszej stolicy Polski, oprawione ładnymi, czytelnymi mapkami zainteresowały mnie na tyle, że na ulubionym przeze mnie booking-u zarezerwowałem parę weekendów czekając na ładna pogodę. Sobota niestety okazała się pochmurna i stosunkowo zimna. Więc odpuściliśmy sobie tego dnia rowery i wybraliśmy się na basen, a po obiedzie objechaliśmy na rolkach dwa gnieźnieńskie jeziora Jelonek i Winiary. Wokół obu jezior prowadzi droga asfaltowa, raczej słabej jakości, tym bardziej dziwne, bo droga spacerowa wokół Winiar była ponoć niedawno modernizowana, ale niestety nie zauważyliśmy tego (władze w Gnieźnie powinni zobaczyć jak to się robi chociażby w Środzie Wielkopolskiej) Wieczorem spacer po starówce połączony z kolacją w restauracji Tartaq – godna polecenia knajpka, gdzie można spróbować słodką, bądź nie tartę, która w połączeniu z białym lub czerwonym winem rekomendowanym przez Marka Kondrata smakuje wybornie.

Rolkowanie nad Winiarami

Z wizytą u Chrobrego

Na rynku w Gnieźnie

Niedziela zapowiadała się bardzo słonecznie, więc obieramy kurs wyznaczonym szarym szlakiem w kierunku Mogilna, gdzie główną atrakcją tego dnia jest wieża widokowa na wale Wydartowskim. Szlak opisany jest jak średnio trudny z uwagi, że jest stosunków długi (58km), pagórkowaty (przy wale) i w 40% poprowadzony drogami gruntowymi. Warto wybrać się na szlak, gdy pogoda jest słoneczna, bo z wieży jest możliwość zobaczenia Gniezna, Mogilna (i płaskich jak stół Kujaw) a niby także Lichenia (nie widzieliśmy) oraz kominów elektrowni Pątnów koło Konina (widoczne, dzięki białemu dymowi).

Nasza dzisiajsza trasa

W drodze na wał Wydartowski

Sielanka

Wieża na wale Wydartowskim

W którą stronę spojrzeć?

Szlak szary, pomimo, że jest poprowadzony w znacznej mierze drogami gruntowymi, to jednak poprowadzono go z głową, nie za urzędowego biurka, tak, aby nabić gminie statystyk w postaci km sieci rowerowych. Za to duże brawa! Jedynie w okolicach wału Wydartowskiego ścieżki są nieco piaszczyste, ale przejezdne, a trudy w pokonaniu tego odcinaka rekompensują ładne widoki. Na pewno warto przecisnąć się przez ten fragment trasy, ponieważ jest on najbardziej malowniczy.

Ostatnim naszym przystankiem w drodze do Gniezna było Trzemeszno. Zatrzymaliśmy się na tamtejszym ryneczku, aby skosztować tradycyjnych (innych to chyba już nie ma) lodów. Czekaliśmy w kolejce chyba ze 20 minut, ale warto było!

Na pysznych lodach w Trzemesznie

Dzisiaj przejechaliśmy ok. 60km



Wieje u pierwszych Piastów i wśród dinozaurów

Wywiało nas dzisiaj podwójnie. Najpierw do Modliszewa, wioski oddalonej o parę kilometrów od Gniezna, na dawanej drodze nr 5. Następnie przez kolejne dwa dni wywiał nas … wiatr.

Gdy wieje, człowiek staje się głodny szybciej

Pierwszego dnia pojechaliśmy przez pola (niestety lasów nie było) do Dziekanowic nad jezioro Lednickie do Muzeum Pierwszych Piastów, by zobaczyć jak tam idą przygotowania do Nocy Kupały (jedną z gwiazd wieczoru był Same Suki – ciekawa nazwa, nieprawdaż?). Koncertów nie mieliśmy w planie (za późno) zobaczyć, ale trochę połowiliśmy, pooglądaliśmy i … zjedliśmy pyszny bigos. To już kolejne nasze historyczno –rowerowe doświadczenie.

Z królem u boku (zgadnij kto tu jest królem?)

Zaraz coś pyknie

Trasa asfaltowa poprowadzono lokalnymi, mało uczęszczanymi przez samochody drogami. Do Kłecka cały czas pod wiatr, który tak naprawdę odczuliśmy wieczorem, kładąc się grzecznie o 22 spać.

Pierwszego dnia zrobiliśmy ponad 50 km

Ignacy pędziwiatr

Drugiego dnia, obolali, zmęczeniw samo południe wyruszamy , trochę okrężną drogą do Rogowa, aby zobaczyć dinozaury. Za Modliszewem przecinamy nowo wybudowaną drogę ekspresową S5, następnie rzekę Wełnę i po chwili znajdujemy się na fragmencie szlaku szarego, który przejechaliśmy w całości w zeszłym tygodniu. Pierwszy, który zauważył znajomy krajobraz był Ignacy, który zapytał „czy my tu już nie byliśmy”? Baczny obserwator, a nie tylko połykacz kilometrów! Drogi w tej części są tu bardzo fajne, bo poprowadzone w lesie wąskim asfaltem, co sprawia, że czujesz się jak na ścieżce rowerowej. W Rogowie w parku spędzamy parę godzin, bo oprócz dinozaurów są tu przygotowane inne atrakcje dla dzieci jak quady, parki liniowe, zjeżdżalnie etc. Wracamy już krótsza drogą do Modliszewa, gdzie przed samą miejscowością zlał nas, na szczęście, ciepły deszcz.

Dinozaury w Rogowie

Dinozaury w Rogowie

Dinozaury w Rogowie

Człowiek pająk

W paszczy … dinozaura

i kolejne 50 km za nami



Masowe mogiły koło Mosiny

Przygotowując formę na rodzinne rowerowania w 2018 roku, na dopiero co zakupionym przez Ignacego czerwonym rowerku (z przerzutaki!) wybraliśmy się w dwójkę do zbiorowych mogił, ukrytych w lesie niedaleko naszego miejsca zamieszkania, aby przed świętami wielkanocnymi zapalić świeczkę, przeżegnać się i odpowiedzieć na zadane przez syna trudne pytania: kto, kogo i dlaczego?

Masowe mogiły koło Mosiny

Pamiątkowa tablica

Masowe mogiły koło Mosiny

Według różnych źródeł z rąk funkcjonariuszy gestapo i SS w podmosińskich lasach zginęło kilkaset do nawet ponad tysiąca ludzi.
W ciągu 5 lat okupacji, w Mosinie i okolicach aresztowano 513 osób, w tym 58 dzieci. Spośród aresztowanych, zginęło 396 osób. wobec mieszkańców ziemi mosińskiej, okupant zastosował wszystkie formy represji, terroru i eksterminacji. W lasach na południe od Mosiny, tuż po wojnie odkryto masowe mogiły: w okolicach wsi Sowinki, przy leśnej drodze w kierunku Nowinek, a także jeden pojedynczy grób w sąsiedztwie osady Karolewo. W lutym 1944 roku, w celu zniszczenia śladów zbrodni, Niemcy rozkopali groby i spalili zwłoki. – źródło: http://www.zolnierzewolnosci.pl/portal/pl/II_wojna_swiatowa.html

Teren w Nowinkach jest bardzo zadbany: krzyż, pomnik, mogiły w formie prostokątów, ławeczka i śmietnik. Można trochę posiedzieć i w akompaniamencie ptaków (dzięcioły pukały na potęgę) i szumu drzew wyobrazić sobie te straszne chwile, które miały tu miejsce. Taka refleksja przed zbliżającymi się świętami.

Nowy rower zakupiony z własnych oszczędności: urodziny, wizyty dziadków, wujków oraz wróżek zębuszek

Piachy mu nie straszne, bo ma przerzutki!

Wracając natknęliśmy się na dwie ambony myśliwskie. Nie było wyjścia, koniecznie trzeba było się na nie wdrapać.

Ambona pierwsza

Polujemy?

Ambona druga

Rzut oka, gdzie byliśmy - 10km:



Wielki pierścień wokół gminy Tarnowo Podgórne

Każdy rowerzysta w Poznaniu zna wielki pierścień rowerowy wokół Poznania. Jest to 160km pętla wokół miasta, którą każdy tutejszy cyklista chciałby przejechać. Rowerową pętle pokonują ci którzy zapalonymi turystami rowerowymi nie są oraz ci co w każdy weekend najchętniej by się ścigali na licznych lokalnych zawodach MTB. My wokół Poznania, co prawda jeszcze nie jechaliśmy, zostawiając sobie tę szansę na późniejsze lata. Znaleźliśmy natomiast coś krótszego, w sam raz na jedno popołudnie. Wielką pętlę wokół jednej z najbogatszych gmin w Polsce, Tarnowa Podgórnego.

Widok na plażę w Lusowie

Wielki pierścień wokół gminy Tarnowo Podgórne to przeważnie drogi gruntowe

Pętlę na mapie znalazłem dość przypadkowo. Startowałem w zawodach cross duathlonowych, czyli połączenie biegu i roweru. Właśnie bieg poprowadzony był przez bardzo urokliwy park, który utkwił mi w pamięci. Po zawodach szybko sprawdziłem na mapy.cz którędy biegłem i okazało się, iż przez miejscowość Jankowice w której znajduje się ów urokliwy park. Obok parku zaznaczony był szlak rowerowy o nazwie Wielki pierścień wokół gminy Tarnowo Podgórne. I tak zrodził się pomysł objechania kolejnych miejscowości w gminie.

Dwa tygodnie później zaczynamy objazd pętli rozpoczynając w Lusówku. Od razu odnajdujemy szlak oznaczony czerwonym kolorem, który towarzyszy nam przez całą wycieczkę. Trzeba nadmienić, że jest on bardzo dobrze oznaczony niemal na całej trasie. Jedynie w okolicach Baranowa konieczne jest posiłkowanie się mapą. Wcześniej w Przyźmierowie jemy bardzo dobre burgery, które dają nam siły na kontynuowanie jazdy. Dojeżdżamy do miejscowości Chyby. Tu warto zjechać ze szlaku, aby zobaczyć plażę nad jeziorem Kierskim. Wracamy na szlak mijając po drodze ogromne posesje z jeszcze większymi działkami wzdłuż ul. Pagórkowej w Chybach.

promenada w Chybach

promenada i plaża w Chybach

Przyszły strażak na tle wozu strażackiego z końca XIX wieku

Za wioską polnymi drogami dojeżdżamy do stolicy gminy, Tarnowa Podgórnego, w której można skorzystać z kąpieli w tutejszych basenach termalnych. My natomiast dalej już asfaltem dojeżdżamy do Jankowic. Tu podziwiać można odrestaurowany w 2005 roku przez gminę pałac z parkiem w stylu angielskim, w którym znajdują się liczne atrakcje dla najmłodszych takie jak park linowy czy plac zabaw a także urocze alejki poprowadzone między stawami. Jest tu pięknie, tak jak wydawało mi się podczas mojego biegu.

Park linowy w parku w Jankowicach

Pałac w Jankowicach

Opis

Staw w parku w Jankowicach

Z Jankowic do Lusówka wracamy krótszą drogą rezygnując z jazdy wytyczonym szlakiem przez Ceradz Kościelny, ale i tak wyszło nam ponad 40km.



strzałka do góry