"Ważne jest nie samo osiągnięcie wierzchołka, lecz droga do niego." - Joe Tasker
Rowerowych wakacji w tym roku nie będzie

W tym roku rowerowych wakacji nie będzie. Nawet jednodniowy wypad rowerowy jest niemożliwy, a powody są dwa: ten radosny, czyli narodziny dziecka i dołujący, czyli moje problemy z plecami. Pomimo tego nie wyobrażam sobie spędzić dwutygodniowych wakacji leżąc na piachu, gdzieś nad morzem.

W tym roku, tak jak w ubiegłym mieliśmy jechać do Włoch. Zamiast słonecznych włoskich Alp zostaliśmy przez covida w Polsce spędzając 8 dni w Tatrach oraz 7 w Krakowie.

W Tatry jechałem z lekką obawą, czy z naszą kondycją, samopoczuciem i zdrowiem damy radę chodzić po górach. Oczywiście o kondycję Ignacego się nie bałem, treningi badmintona 3 razy w tygodniu robią swoje. Szczęśliwie było lepiej niż przewidywałem, że będzie.

Byliśmy w dniach: 26.06.2021 - 10.07.2021

Ząb- Gubałówka - Zakopane

Powyżej wymienione miejscowości każdy zna. Więc nie ma sensu rozpisywać się o nich.

Wydaje mi się, że dobrze pozwiedzać te miejsca aktywnie, spacerując, nie zerkając na zegarek, bez pośpiechu, ciesząc się widokami. Można np. tak jak my pozostawić samochód na Zębie, przejść się zboczem Gubałówki, następnie zejść żółtym szlakiem do Zakopanego by pospacerować niespiesznie ulicami miasta.

Jak siły pozwolą wejść innym np. zielonym szlakiem z powrotem na Ząb. Nam sił już zabrakło, więc skorzystaliśmy z busika (uwaga teraz już chyba nie kursują prywatne busy, których kiedyś było pełno na całym Podhalu. Ponad 1 h spędziliśmy na dworcu czekając na autobus, który wyruszył zgodnie z rozkładem jazdy). Pomimo tego, że wróciliśmy busem dzisiejsza 25 km piesza wycieczka dała nam wiary, że jesteśmy wstanie wyruszyć na tatrzańskie szlaki.

Widok z Gubałówki

Atrakcje Gubałówki

Zejście z Gubałówki w kierunku Zakopanego

Kończysty Wierch

Pieszy wysokościowy rekord Ignacego: Kończysty Wierch 2002 m npm.

Idziemy Doliną Chochołowską, by 20 min przed schroniskiem odbić w lewo na czerwony szlak, który prowadzi na Trzydniowiański Wierch. Martyna zostaje w dolinie, my wspinamy się coraz wyżej. Plan był taki, iż jeśli odezwałyby mi się problemy z plecami to ograniczamy wejście jedynie do Trzydniowianskiego Wierchu, czyli na wysokość 1758,m npm. Szczęśliwie do tego nie doszło i mogliśmy podziwiać widoki z ponad 2000m npm ciesząc się z wysokościowego rekordu Ignacego.

W drodze na Trzydniowiański Wierch

W drodze na Trzydniowiański Wierch

Po prawej cel naszej wycieczki Kończysty Wierch

Dach, wysokościowy rekord Ignacego, 2002 m npm

Widok na Tartr Zachodnie, Rohacze

Widok w kierunku Tatr Wysokich

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> 360 stopni z Kończystego Wierchu

Zejście do Doliny Chochołowskiej

W drodze do Doliny Chochołowskiej

Okolice Babiej Góry, Mosorny Groń

Ignacy początkowo gardził wejściem na Babią Górę, jednak po tym jak dowiedział, że na górę prowadzą łańcuch, bardzo chciał wspnąć się na jej szczyt. Jednak rozsądek podpowiadał, że należy trochę odpocząć. Szukaliśmy jakieś wycieczki, która moglibyśmy zrealizować wspólnie. Wybór padł na Mosorny Groń na szczyt który prowadzi wyciąg krzesełkowy z którego skorzystała Martyna, my natomiast żółtym szlakiem wspinaliśmy się o własnych siłach. Wspinając się przecinamy szlaki rowerowe prowadzące ze szczytu Mosornego w dół w kierunku Zawoi. To tutejsze single tracki, czyli ścieżki rowerowe trudniejsze i te łatwiejsze

- przygotowanie tras (ratrakowanie) warto sprawdzić znane nam chociażby ze Świeradowa. Rowerzystów niewielu, a nam pozostaje jedynie wielki żal, że w tm roku nie możemy sobie nimi pozjeżdżać. Przynajmniej wspinać możemy się razem i po niecałej godzinie jesteśmy na słonecznym szczycie Mosornego Gronia z którego mamy widok na Babią Górę.

Single z Mosornego Gronia

Babia Góra (bardzo słabo wyszło to zdjęcie)

Po odpoczynku znowu się rozdzielmy. Martyna zjeżdża kolejką po auto, my natomiast niejako drugą stroną góry schodzimy niebieskim szlakiem w kierunku Zawoi, mijając po drodze malutki wodospad udajmy się na umówione wcześniej miejsce spotkania. Martyna już na nas czeka, więc wspólnie udajemy się na pstrąga (polecamy Karczmę Tabakowy Chodnik) by następnie pojechać do Beskidzkiego Raju. Beskidzki Raj to nazwa hotelu i wieży widokowej, który usytuowany jest niedaleko Zawoi, na górze Surzynówka. Warto tu przyjechać dla tych pięknych widoków, które oko cieszą już nawet z poziomu ziemi, a co dopiero z wieży.

Beskidzki Raj

Czerwone Wierchy (dwa) oraz Giewont

Kolejny wysokościowy rekord Ignacego(chłopcy lubią rekordy), Małołączniak 2096mnpm. Wspólnie podążamy Doliną Małej Łaki, by pierwszym napotkanym szlakiem się rozdzielić. Ignacy i ja idziemy na Przysłop Miętusi, by następnie wejść na Małołączniak. Martyna udaje się samotnie w kierunku Doliny Małej Łąki, by następnie czarnym szlakiem przejść do sąsiedniej doliny Strążyskiej i wrócić Drogą pod Reglami.

Początkowo ścieżką w lesie dochodzimy do Kobylarzowego Żlebu, gdzie napotykamy pierwsze w życiu Ignacego łańcuch (musiałem wybrać jakiś szlak z łańcuchami, aby zrekompensować brak wejścia na Babią Górę). Od tego momentu wejście, aż na sam szczyt Małołączniaka mamy we mgle. Wspinając się zastanawiam się po co idziemy? Tym bardziej, że schodzący turyści mówią nam, że na szczycie nic nie widać. Nie poddajemy się i idziemy dalej po kolejny wysokościowy rekord.

Kobylarzowy Żleb

Kobylarzowy Żleb

Warto było, ponieważ na samym szczycie widoki i to na całe Wysokie Tatry! Chmury zatrzymały się dosłownie na granicy polsko-słowackiej. Chmury (mgła?) zostają wduszone na Polska stronę tatr przez wiatr wiejący od strony Słowacji. Podążamy dalej granicą państwa na Kopę Kondracką, która tak jak Małołączniak jest w połowie odkryta. Zejście w stronę Giewontu znowu we mgle, lecz Ignacy nalega na wejście pod sam krzyż. Odmawiam. Po drodze napotykamy na dwie kozice, które bez żadnej obawy kroczą to prawą to lewą stroną szlaku.

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> 360 stopni z Małołączniaka

Na szczycie Małołączniaka

Kozice na szlaku

Dosłownie kilka metrów niżej stało się coś dziwnego. Nagła zmiana pogody, o dziwo na lepsze (tak jeszcze nigdy w górach nie miałem) i nagle pojawia się Giewont niejako zapraszając nas do wejścia. Warto było! Drogę powrotną obieramy szlakiem żółtym przez Dolinę Małej Łąki.

Zamglony Giewont

Giewont 2 minuty później

Na szczycie Giewontu

Widok z Giewontu

Dolina Małej Łąki

Wycieczka do Smreczyńskiego Stawu

Wspólna wycieczka doliną Chochołowską do schroniska Ornak. Po drodze wraz z Ignacym odwiedzamy Smoczą Jamę w Dolinie Kościeliskiej. Nawet jak nie masz ochoty się wspinać po łańcuchach i drabinie, to warto z Doliny Kościeliskiej skręcić w lewo na żółty szlak, by zobaczyć Wąwóz, który oddalony jest od głównego szlaku o 2 min drogi, a następnie wrócić tą samą drogą.

Wejście do najłatwiejszych nie należy

Smocza Jama

Kolejne podejście

Pod schroniskiem tłumy. Martyna już na nas czeka na jednej z ławeczek. Furorę robi lis przybłęda, który przez tłumy turystów jest karmiony czym popadnie.

Lisek koło schroniska Ornak

Opuszczamy Ornak i udajemy się do Stawu Smreczyńskiego. Oj warto tu się wybrać. Ludzi już mniej a do tego piękny widok na staw i szczyt Ornaka.

Staw Smreczyński

Załamanie pogody i szukanie atrakcji

Kolejne dni naszego pobytu w Tatrach to załamanie pogody. Musieliśmy ratować się atrakcjami na nizinach odwiedzając m.in. Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce czy termy w Chochołowie.

Kolejny tydzień spędzamy w Krakowie. Po drodze do Krakowa jedziemy do Kasiny Wielkiej, bo w planie mieliśmy wejść na Śnieżnicę (1007 m npm). Niestety z Kasiny szlaki piesze na szczyt już nie prowadzą odkąd wybudowano wyciąg i postawiono na rowerowe trasy downhillowe. Musieliśmy skorzystać z wyciągu (drogo) by dostać się na szczyt na którym paralotniarze rozpoczynają swoje podniebne loty. Widoki tak piękne, że spędzamy tu dobre 30-40 minut, czekając na start śmiałka z paralotnią w ręku. W końcu wystartował. My natomiast wróciliśmy na wyciąg. Na samym dole czekał parowóz, który przyjechał z Chabówki, ze skansanu, który kilka dni wcześniej odwiedziliśmy.

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> paralotniarz

A w Krakowie

Odwiedziliśmy:

  • Stare Miasto: Wawel z przewodnikiem na słuchawkach, podziemia rynku w Krakowie,
  • Kazimierz, dzielnicę żydowską Krakowa,
  • Kopiec Kościuszki wraz z Muzeum o Kościuszce, las za Kopcem Kościuszki: godny polecenia jest zwłaszcza wąwóz Lasu Wolskiego, formacja skalna Strzelnica (miejsce wspinaczkowe), czy widok na Wisłę z restauracji U Ziyada,
  • Jezioro Zakrzówek powstałe po zalaniu starego kamieniołomu. Dzikie, lecz piękne (uwag na urwiska) miejsce niedaleko centrum Krakowa.
Kopiec Kościuszki

Widok na Wisłę z restauracji U Ziyada

Zakrzówek

Jak ma się dość miasta to wyskoczyć można, tak jak my do:

  • kopalni soli w Bochni (a tam kilka wariantów przejścia podziemnymi korytarzami, w tym przeprawa łodzią),
  • parku Ojcowskiego,
  • Lanckorony, urokliwej miejscowości, która zachwyca zabudową i swym położeniem.
Park Ojcowski

Wszystkie trasy w jednym miejscu:



strzałka do góry