Z wizytą u Liechtensteinów, czyli Lednice i Valtice
Czas rozpocząć nasze rowerowe wakacje 2015!
Główny pobyt zaplanowany jest nad Balatonem, ale droga tam dosyć długa, wiec zdecydowaliśmy się zatrzymać w czeskich Morawach, krainie znanej z rowerowych szlaków i … win (o piwie napiszę później).Naszą bazą była miejscowość Lanzhot, mała urokliwa miejscowość osadzona zaledwie 5 km od słowackiej granicy, a i do austriackiej niedaleko. Ale tam nie mieliśmy w planie jeździć. Naszym celem były dwie miejscowości Valtice i Lednice, znane z zamków które są wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Trasę mieliśmy starannie wyznaczoną, wszystko dzięki bardzo dokładnym
mapom zamieszczonym na stronie Morawskie trasy (zwane także morawskimi szlakami winnymi). Szlaki są bardzo dobrze oznakowane, w większości asfaltowe, a co najważniejsze urokliwe, prowadzące wokół dojrzewających winogron, w terenie lekko pofałdowanym (wzniesienia koło miejscowości Valtice mogą dochodzić nawet do ponad 10%) lub wzdłuż przepięknej rzeki Dyje. Istnieje tam pełno tzw. „łączników”, które dają możliwość lekkiej modyfikacji wcześniej wytyczonej trasy.
My swoją trasę rozpoczęliśmy z miejscowości Lanzhot. Kierowaliśmy się na zachód wzdłuż austriackiej granicy do miejscowości Valtice, aby tam zobaczyć sławny zamek.
Zamek Valtice
Widok na Valtice
Bardziej niż sam zamek podobała nam się trasa do niego. Jadąc nią mieliśmy okazję podziwiać architektoniczne pomysły rodu Liechtenstein, którzy najwyraźniej w czasach swojego panowania zauroczeni byli budowlami rzymskimi. Podczas jazdy napotkaliśmy czeskich cyklistów, ale tłoczno zrobiło się dopiero na trasie miedzy dwoma znanymi zamkami. Droga na tym odcinku miejscami była gruntowa, ale nie przeszkadzało to w pokonywaniu kolejnych kilometrów.
Architektoniczne pomysły rodu Liechtenstein
Wreszcie dojechaliśmy do Lednice, gdzie oprócz wspaniałego zamku Liechtensteinów, znajdował się równie okazały park.
Zamek Lednice
Park koło zamku Lednice
Park koło zamku Lednice
Czas było wracać do naszej bazy. Droga do Brzecławia prowadziła lasem, wzdłuż rzeki Dyje. Na wjeździe do Brzecławia minęliśmy miejscowy browar i… już wiedzieliśmy co oprócz lokalnych win będziemy pili wieczorem. Brzecławski lager godny jest polecenia! Tak samo jak wina, kupione od pani wynajmującej nam pokój. Z Brzecławia do Lanzhot wracaliśmy już lokalną drogą.
Okoliczne trasy tak nam się podobały, że w przyszłości jadąc na południe Europy (w 2016 roku do Chorwacji) w planie mamy zwiedzać inne tereny czeskich Moraw.
Chcesz przeczytać o naszym dalszym pobycie w te wakacje,
kliknij a przeniesiesz się w okolice Balatonu
Poniżej mapa naszej 67 km trasy:
Czeska Amazonka
Opisane poniżej dwa dni spędzone w okolicach Vranov nad Dyji to jakże ciekawy przedsmak wakacji spędzonych na Istrii w Chorwacji
Do Chorwacji droga długo zwłaszcza, że jazda z rowerami na dachu do komfortowych i szybkich nie należy, więc tak jak w ubiegłym roku postanawiamy zatrzymać się w południowych Czechach. W zeszłym roku jadąc nad węgierski Balaton, mieliśmy postój w okolicach Brzecławia, zwiedzając na rowerze m.in. pałace Valtice i Lednice. Teraz zaplanowaliśmy trzy dni w okolicach Znojma, by zwiedzić czeską Amazonkę, czyli Narodowy Park Podyji. Dzięki lokalizacji parku, który graniczy z Austrią, i „żelaznej kurtynie”, rejon ten był nieosiągalny przez człowieka. Parku Podyji z siodełka rowerowego nie zobaczyliśmy (mieliśmy w planie jechać przez Park do zamku Herdegg w Austrii), a wszystko przez gorączkę żony, którą nabyła dzień przed wyjazdem od naszego syna.
zamek Hardegg w Austrii, czy dojedziemy tu kiedyś na rowerach?
Na szczęście Ignacy szybko wydobrzał i mogłem z nim na jego rowerowym foteliku zrealizować pierwszą zaplanowaną rundę wokół zbiornika wodnego Vranov na rzece Dyje, który sięga od tamy we Vranowie, aż do miejscowości Bitov. Oprócz wspomnianego malowniczego zbiornika w okolicy pełno jest zamków obronnych, górujących nad miasteczkami w których wypoczywają głównie czescy rowerzyści, kochających, tak jak my, spędzać swój wolny czas na jednośladach. Wyruszamy z Bitov ostro w dół, niemalże do poziomu rzek, by podziwiać ruiny Zamku Cornsztejn (Cornštejn) oraz okazałego, zachowanego w bardzo dobrym stanie Zamku Bitov, które w połowie XIV wieku spełniały role przygranicznych twierdz. We wnętrzach tego drugiego podziwiać można wypchane okazy fauny właściciela zamku, barona Georg Haas von Hasenfels, które wpisane zostały do Księgi Rekordów Guinnessa.
Zamek Cornštejn
Zamek Bitov
Po kilkunastu pstrykniętych zdjęciach na przepiękne okolice, kierujemy się w stronę miasteczka Vranov nad Dyji, gdzie na malowniczym urwisku wznosi się kolejny zamek. Jego posadowienie i gabaryty robią na nas duże wrażenie!
zamek Vranov nad Dyji
Ale to nie koniec, bo udajemy się na 60 metrową tamę z której podziwiać możemy najszerszy w tym miejscu zbiornik wodny i okoliczne plaże. Ponoć warto przepłynąć się statkiem, aż pod sam Bitov, aby podziwiać wijącą się miedzy wzniesieniami rzekę Dyję. Po krótkim odpoczynku na plaży udajemy się do naszego pensjonatu na zasłużony odpoczynek po niezliczonych stromych wniesieniach, które na szczęście tylko tego dnia musiałem pokonywać w pojedynkę. Kolejne nasze rowerowe wycieczki już w Chorwacji pokonywaliśmy w komplecie.
Zanim pojechaliśmy na Istrię zrobiliśmy mały objazd autem zwiedzając m.in miasto Znojmo i zamek Hardegg w Austrii do którego mieliśmy w planie jechać rowerem przez Narodowy Park Podyji.
piękna rzeka Dyje
widok na rzekę Dyje - Znojmo
Chcesz przeczytać o naszym dalszym pobycie w te wakacje,
kliknij a przeniesiesz się na Istrię
Poniżej mapa naszej 37 km trasy: