„Rower ma duszę. Jeśli go pokochasz da ci emocje, których nigdy nie zapomnisz” – Mario Cipollini
Rowerem wzdłuż WTR i pieszo na Baranią Górę

Czy jest coś co może popsuć ci zaplanowany weekend majowy? Tak pogoda! W planie były trzy górskie wycieczki piesze, trzy rowerowe i gdzieś pośrodku w ramach odpoczynku wyjazd do Zatoru do Energylandii. Przez niepogodę zrealizowaliśmy jedną wycieczkę pieszą, dwie rowerowe i skróciliśmy pobyt z 8 do 5 dni.

Wyjeżdżając w Beskid Żywiecki prognozy pogody nie były dla nas łaskawe. Mieliśmy nadzieję, iż się nie sprawdzą, wszak przez ostatnie dni były prawdziwie letnie upały.

Pierwsze cztery dni mieliśmy spędzić w Treśnie nad samym jeziorem Żywieckim, kolejne cztery w Wiśle. Zajeżdżamy do Tresny i zaczyna padać. Szaro, buro i wilgotno. Właścicielka pensjonatu telefonicznie przekonuje nas, abyśmy zamieszkali w Żywcu nieopodal browaru. Trochę z mieszanymi uczuciami przystaję na tą propozycję. Wszak z Tresny miałem zaplanowane solowe wycieczki rowerem górskim na pobliską górę Żar, na zboczach której znajduje się jednokierunkowa ścieżka rowerowa tzw. single track, podobny do tych znanych nam ze Świeradowa.

Hotelik w Żywcu to dość wysoki standard. Okazało się, że zarezerwowałem go tak tanio, ponieważ tylko dla jednej osoby. Na szczęście dogadałem się jakoś z właścicielką i dopłata była dla mnie akceptowalna.

Włóczęga po Żywcu

Pierwszego dnia włóczymy się tzn. spacerujemy po deszczowym Żywcu. Centrum, park Zamkowy z malutkim zoo i food tracki koło amfiteatru w których sprzedawane są kebaby, zapiekanki, frytki. My zaopatrzyliśmy się w 3 półlitrowe miodówki, którymi raczyliśmy się przez cały pobyt w górach. Wieczorem rezygnujemy z pobytu Wiśle, ponieważ prognozy pogody nie napawają nas optymizmem.

Rowerowy wypad do Węgierskiej Górki oraz szlakiem wyścigu MTB

Poniedziałek zapowiadał się pochmurny, ale bez deszczu. 12 stopni Celsjusza początkowo odstraszało żonę przed jazdą na rowerze, jednakże po krótkiej namowie zdecydowała się jechać i nie żałowała. Pedałowaliśmy w stronę Węgierskiej Górki, przed którą rozdzieliliśmy się. Ja pojechałem solo śladem tutejszego maratonu MTB, Martyna i Ignacy do wspomnianej miejscowości w której oprócz ładnego deptaku nad tamtejszymi rzekami, zobaczyli jeszcze dwa forty.

Panorama z Węgierskiej Górki

Bunkier

Ja natomiast męczyłem się z kamienistym, śliskim wzniesieniem góry Magury i błotnistym zajazdem. Cały umorusany zahaczyłem jeszcze o Grojec na szczycie którego znajduje się krzyż i z którego podziwiać można niemal cały Żywiec.

W drodzę na Magórę

Skała 964 m npm

Droga powrotna przez drzewa...

...i błota

Widok z Grójca na Żywiec

Krzyż na wzgórzu Grójec

Trasa MTB ok. 37km:



W galerii

Następnego dnia znowu pada deszcz. Spędzamy ten czas w galerii Sfera w Bielsku Białej i nawet nie chce nam się pochodzić ulicami miasta, a warto bo tamtejsze kamienice mają swój urok.

Zabawa w galerii

Tu jestem

Z wizytą u źródeł Wisły

Nareszcie przed nami dwa dni słonecznej pogody. Przedłużamy o dwie noce pobyt w Żywcu i idziemy w góry. Decydujemy się na Baranią Góra, u stóp której swoje źródła ma najdłuższe rzeka w Polsce, Wisła. Tylko z której strony na nią wejść, jaki szlak wybrać? Wybieramy ten najbliższy naszego miejsca zamieszkania. Wzorem z lat ubiegłych decydujemy się pozostawić rowery w najwyższym punkcie Kamesznicy, powyżej przełęczy Koniakowskiej, natomiast samochód w Kamesznicy Dolnej, po to, aby nie wchodzić na szczyt i nie schodzić z niego tym samym szlakiem.

Wąską na jeden samochód i stromą asfaltową drogą wjeżdżamy, nierzadko posiłkując się biegiem pierwszym naszego auta do miejsca, gdzie za zgodą właścicielki pozostawiamy na jej podwórku nasze rowery. Stąd już podziwiamy otaczające nas widoki i z zazdrością w oczach patrzymy na tutejszych mieszkańców, którzy zapewne już nie doceniają roztaczający się z ich posesji widoków. Stąd mamy 10 km w dół do miejsca początku naszej wędrówki. Jadąc samochodem bacznie obserwujemy nachylenie jezdni po której za parę godzin przyjdzie nam zjeżdżać na naszych rowerach. Na szczęście asfalt jest równy jak stół, więc utwierdzam się w myślach, iż Ignacy bez problemu utrzyma kierownicę pomimo znacznych prędkości.

Tutejsi mieszkańcy są już zapawne przyzwyczajeni do tak pięnych widoków, my możemy im tylko pozazdrościć

W końcu idziemy pieszo. Czarny szlak początkowo prowadzi nas wśród domostw porozrzucanych po zalesionym zboczu. W końcu idziemy prawdziwym górskim szlakiem, zdejmując, co chwilę nasze wierzchnie warstwy ubrań. Robi się coraz cieplej i w tym momencie oddalibyśmy wszystko, aby mieć krótkie spodenki.

Na szlaku

Widoki ze środkowego fragmentu szlaku

Szlak z tej strony nie jest jakoś przesadnie uczęszczany w przeciwieństwie do tego z drugiej strony, czyli od Wisły i przełęczy Salmopolskiej. Po drodze kilkakrotnie przekraczamy szlak rowerowy, wijący się po zboczu w stronę szczytu. Szkoda, że przedwczoraj nim nie podążałem, nie raz wzdychałem patrząc na jego równą w porównaniu do wczorajszej nawierzchnię.

Pojawiają się pierwsze łaty śniegu, a po chwili ukazuje się nam wieża widokowa, która oznacza szczyt Baraniej Góry. Z niej podziwiać można dookoła szczyty gór, ponieważ Barania Góra znajduje się w samym ich centrum.

Śnieg w maju

W oddali szczyt Babiej Góry z wieżą widokową

Wieża z bliska, okazale to ona nie wygląda...

...ale widoki są przepiękne. Za nami Skrzyczne

Widok na Milówkę, tej od Golców

W komplecie

Po odpoczynku na okolicznej polance kroczymy w stronę schroniska Przysłop. Mimo tylko 45min drogi strasznie nam się dłuży. Po posiłku (bigosu nie polecamy, jest to raczej czerwona kapusta z kawałkami parówki) idziemy długim niebieskim szlakiem ku naszym rowerom, przedzierając się przez powalone drzewa, bądź rozlewiska wody. Zmęczeni dochodzimy w końcu do naszych rowerów i mocno zaciskając klamki naszych hamulców zjeżdżamy w stronę auta.

W drodzę powrotnej przekraczamy Czarną Wisłkę

Przedzieramy się przez powalone drzewa

Widoki po drodze

Przed nami rowerowy zjazd, właśnie w tamtym kierunku

Tego dnia zrobiliśmy 19 km pieszo i 10 km na rowerze.



Rowerem wzdłuż Wisły

Przed nami ostatni słoneczny dzień. Jedziemy samochodem na WTR, czyli Wiślaną Trasę Rowerową. Startujemy z miejscowości Łączany. To wałami, to uliczkami napotkanych miejscowości podążamy ku Opactwu Benedyktynów w Tyńcu trzymając się prawego brzegu najdłuższej rzeki Polski.

Droga rowerowa wałami rzeki Wisły

Droga rowerowa wałami rzeki Wisły

Wałami rzeki Skawinka, w kierunku Skawiny

W Tyńcu mieliśmy przetransportować się na drugi brzeg promem. Promu niestety nie było. Zmuszeni byliśmy pojechać dodatkowe 4 km w stronę Krakowa, by rowerowym mostem obok autostrady A4 przejechać na drugą stronę rzeki. Droga powrotna to nieustanna walka z wiatrem.

Wisła widziana z Opactwa Benedyktynów w Tyńcu

Wisła widziana z Opactwa Benedyktynów w Tyńcu


Kościół św. Piotra i św. Pawła – Opactwo Benedyktynów w Tyńcu

Wypiję, przecież zasłużyłem!

Do Krakowa już niedaleko. W oddali zespół klasztorny Ojców Kamedułów na Bielanach

Przekraczamy Wisłę obok A4, obwodnicy Krakowa

Wiedząc, iż w Polsce przeważnie wieje z zachodu warto południowy odcinek WTR, który ciągnie się dogodną asfalotową drogą z Oświęcimia aż do Szczucina, jechać z zachodu na wschód.

W miejscowości Czernichów, Wisłę przekraczamy promem, by powrócić na rowerowy szlak WTR, skąd mieliśmy tylko ok. 10km do samochodu.

Gdzieś na wale

Opactowo z drugiej strony Wisły

Trasa o długości 54km wzdłuż Wisły:



strzałka do góry