„Rower ma duszę. Jeśli go pokochasz da ci emocje, których nigdy nie zapomnisz” – Mario Cipollini
Rowerem po singlach w Beskidzie Śląskim

Byliśmy w dniach: 02.07.2022 - 9.07.2022

SPIS TREŚCI:

  1. Razem na Trzy Kopce Wiślańskie
  2. Single w Szczyrku
  3. Deszczowy Cieszyn
  4. Ustroń i Równica
  5. Pieszo pasmem Czantorii
  6. Rowerem na Trójstyk
  7. Single w Bielsku-Białej. Twister rządzi

Wakacje podzielone mieliśmy na dwa tygodniowe etapy. Po pierwszym tygodniu, spędzonym na jurze Krakowsko-Częstochowskiej, drugi spędzamy w Wiśle. Tu chcemy trochę pochodzić po górach, również z młodszym synem Hugo oraz pojeździć po single trackach, jakże innych od tych, które znamy z Sudetów. Niemal na każdym narciarskim stoku, jak chociażby w Wiśle czy w Szczyrku znajduje sie bikepark z wyciągiem, który zabiera rowerzystów wraz z rowerem na górę z której należy tylko zjechać. Największy pod względem ilości tras, ale i tradycji jest bikepark w Bielsku Białym.

Prognozy pogody na nadchodzący tydzień nie są dla nas za wesołe. Wg meteorologów mamy przed sobą dwa dni upalne i resztę deszczowych. Dlatego zaczynamy z przytupem, aby wykorzystać dobrą pogodę.

Razem na Trzy Kopce Wiślańskie

Planując pieszą wycieczkę, początkowo zastanawiamy się czy zabrać wózek. Decydujemy się jednak tylko ma nasidło. Wybór był trafiony, bowiem wejście mimo, iż asfaltowe to jednak miejscami bardzo strome. Za to widokowe. Za wyborem nosidła przemówił też fakt, że mogliśmy zrobić pętlę, zamiast wracać tą samą drogą. Zejście jednak było strome, mało ciekawe, bo pozbawione widoków, więc lepiej i tak byłoby zejść tą samą trasą lub poszukać alternatywnego, ale dłuższego zejścia.

Ze szczytu jak i z drogi na szczyt rozpościerały się ładne widoki. A prywatne schronisko, Telesferówka, które serwowało dobre jedzenie oraz widokowa polana tuż obok schroniska pozwoliło odpocząć zarówno nam jak i Hugonowi.

Droga na szczyt to prawie cały czas asfalt (szlak żółty). Szlak powrtony to typowy kamienisty szlak górski, który nie nadaje się na spacer z wózkiem (szlak czarny).

Widoki z żółtego szlaku w kierunku szczytu Czantoria.

Widoki z żółtego szlaku w kierunku przeciwnym, na Baranią Górę.

Odpoczynek na polanie przy Telesferówce

Spanie w drodze powrotnej

Trasa naszej 12,5 km wycieczki



Single w Szczyrku

Drugiego dnia jedziemy (Ignacy i ja) na single do Szczyrku. Kupujemy bilety całodzienne na wyciąg (ulgowy 63 zł, normalny 89 zł) dzięki którym można wjechać gondolą na Halę Skrzyczeńska i dalej kanapą, aż na Małe Skrzyczne. Dostępne są tu trasy niebieskie, czerwone i czarne. Dla nas są te pierwsze o oryginalnych nazwach: Hip Hopa Air i Hip Hopa Flow o łącznej długości, bagatela 7,9 km ciągłego zjazdu.

My 6 krotnie zjeżdżaliśmy z Hip Hopa Flow, która mierzy sobie 5,9 km długości, a zaledwie raz z Hip Hopa Air. Głównie dlatego, że dostać się na Flow gondolą jest znacznie szybciej niż kanapą na Air. Ponadto wydawał się on trochę łatwiejszy no i dłuższy.

Hala Skrzeczyńska

Podczas pierwszego zjazdu zastanawiamy się wspólnie co my tu robimy. Przecież to szaleństwo. Zjazd jest stromy, kręty oraz posiada liczne wyskocznie przed którymi musimy wyhamowywać, aby niekontrolowanie nie wyskoczyć gdzieś w górę. To zupełnie inna trasa, trudniejsza, niż te które znamy ze Świeradowa czy Kotliny Kłodzkiej. Lecz podczas drugiego zjazdu czujemy się już pewnie na naszych rowerach i kolejne przejazdy wywołują u nas masę radości.

Przejechanie całej trasy w dół na jeden raz jest raczej niemożliwe z powodu bólu dłoni i palców zaciśniętych na kierownicy i obu hamulcach. Dlatego należy robić przerwy. Należy uważać też z ilością zjazdów. Podczas ostatniego 6 zjazdu z powodu bólu rąk, Ignacy nie był wstanie już dalej zjeżdzać i musieliśmy szukać alternatywnej drogi powrotu na parking. Szczęśliwie napotkana droga, którą zjeżdzaliśmy w dół w dolnej swojej parti była asfaltowa, co pozwoliło już bez bólu rąk zjechać w kierunku auta.

zjazd z Hip Hopa Flow

zjazd z Hip Hopa Flow

zjazd z Hip Hopa Flow

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> zjazd z Hip Hopa Flow

Single które przejechaliśmy



Deszczowy Cieszyn

Kolejne dni to raczej aktywny odpoczynek. Pogoda rzeczywiście się popsuła, ale nie było, aż tak źle jak zapowiadali, że będzie. W ciągłym deszczu zwiedzamy Cieszyn, tłumacząc Ignacemu co to przygraniczne mrówki jak nazywano osoby, które w latach 90 przekraczały granicę i wracały z towarem do Polski celem droższej sprzedaży.

Ustroń i Równica

Następny dzień to Ustroń, który zwiedzamy pieszo. Wjeżdzamy również samochodem pod Równicę. Z parkingu spod Rónicy na zalesiony wierzchołek to tylko 20 min drogi pieszo. Oczywiście poszliśmy. Pod Równicą znajduje się kilka hoteli, restauracji oraz park linowy z którego skorzystał Ignacy. Warto tu przyjechać dla widoków na Ustroń i otaczający go Beskid Śląski.

Widok spod Dworu Skibówki (restauracja i hotel) na szczyty Beskidu Śląskiego

Pieszo pasmem Czantorii

Na Równicy zaplanowaliśmy wycieczkę na następny dzień. Wyruszam wraz z Ignacym z naszego apartamentu w Wiśle, żółtym szlakiem na Mały Stożek. Dalej grzbietem idziemy na Cieślar, Soszów Wielki, Soszów Mały, aż dochodzimy na szczyt Czantorii. Pogodę mamy słoneczną, więc i widoki z tych niewielkich szczytów, bo poniżej 1000 metrowych, są wspaniałe. Trasa, aż do Czantorii przebiega nam w spokoju, po drodze nie spotykamy zbyt dużo turystów. Dopiero na Czantorii gwar i przeraźliwy odgłos hałaśliwego agregatu, który koniecznie musi produkować prąd, aby schłodzić piwa dla nadciągających tu wyciągiem z Ustronia ludzi.

Na szczycie stoi płatna wieża widokowa na którą również wchodzimy. Warto. Zejście w stronę Ustronia jest strome, a podczas ulewnego deszczu, który na szlaku nas spotkał, również śliskie.

Widok ze szlaku w stronę Trzech Kopców Wiślanskich na których byliśmy pierwszego dnia

Szlak prowadzi wprost na Czantorię

Podziwianie Beskidu Śląskiego

Wierza na Czantorii

Widok z Czantorii

Trasa naszej 19 km wycieczki



Rowerem na Trójstyk

Beskid Śląski ma też swój trójstyk, czyli granicę trzech państw: Słowacji, Czech i Polski. Wcześniej byliśmy na dwóch innych trójstykach: Niemiec, Czech i Polski oraz Litwy, Rosji i Polski

Z Wisły jedziemy rowerami do Istebnej. Wybieramy trasę przez przełęcz Szarcula, aby ominąć znacznie częściej uczęszczaną przez samochody drogę przez Kubalonkę. Jedziemy koło jeziora Czarniańskiego, czyli zbiornika retencyjnego do którego wpływa Wisła Biała i Czarna mieszając swoje wody i tworząc największą z polskich rzek Wisłę. Trochę powyżej zbiornika, po kilku pokonanych serpentynach znajduje się Zamek Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej wybudowany w miejscu zamku Habsburgów, który w niejasnych okolicznościach spłonął w 1927r. Wspinamy się dalej na przełęcz z której urokliwą drogą asfaltową to w dół to w górę jedziemy szlakiem Habsburgów. Droga uczęszczana jest przez pieszych, zwłaszcza tych z wózkami dziecięcymi, którzy podziwiają widoki na zalew i Dolinę Czarnej Wisły.

z punktu widokowego na jezioro Czarniańskie

Odbijamy w prawo i mamy to co najlepsze w górach na rowerze. Długi zjazd w kierunku Istebnej, ale zanim do niej dojechaliśmy to jeszcze jeden sztywny podjazd w okolicy stoków narciarskich na Złotym Groniu no i ponowny zjazd.

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> Sztywny podjazd w okolicy stoków narciarskich na Złotym Groniu

Widoki po drodze były coraz ładniejsze

Jesteśmy koło amfiteatru w Istebnej. W zasadzie to do dzisiaj nie wiem dlaczego tak ta polana się nazywa. Amfiteatru, takiego jak chociażby w Wiśle czy Ustroniu tu nie ma, trwają za to przygotowania do festynu z okazji dni Istebnej. Przyjechaliśmy tu ponieważ według mapy.cz w pobliżu amfiteatru znajdować się miała trasa kolarstwa górskiego wybudowana w 2011 roku (informacja znaleziona na stronie internetowej w lokalnej prasie). Dedykowana ona była zawodnikom XC, czyli np. Mai Włoszczowskiej. Organizowane miały tu być nawet zawody międzynarodowe, ale po trasie została tylko jakaś zarośnięta ścieżka w lesie.

Pomimo niepewnej pogody jedziemy na trójstyk. Wdrapujemy się drogą wojewódzką pełną samochodów do centrum Istebnej. Stromym zjazdem docieramy do Jaworzynki. Wieś wydaje się, że nie ma końca. Do tego ciągle mamy pod górę. Widoków niestety za ładnych nie mamy, bo wiszą nad nami ciemne chmury. Tylko gdzie niegdzie ukazuje się nam szersza perspektywa na otaczające nas górki. Ostanie metry to wygodna asfaltowa droga, nocą oświetlona lampami zasilanymi z energii słonecznej. Ale jak się okazuje Słowacy i Czesi nie są gorsi i też swoją drogę na trójstyk mają odpicowaną.

Trójstyk: Słowacji, Czech i Polski

Trasa naszej 30 km wycieczki



Single w Bielsku Białej. Twister rządzi

Ostatniego dnia wybraliśmy się na single do Bielska Białej. Enduro Trials jak nazywa się tutejszy kompleks to jeden z najstarszych w Polsce tego typu obiektów. Niech nie myli nazwa, bo może ona wskazywać, że tutejsze ścieżki są dla rowerowych wyjadaczy. Początkowo pewnie tak było, ale odkąd pojawiły się trasy zielone i niebieskie śmiało mogą tu jeździć dzieci nawet te mniej wprawione niż Ignacy.

Stefanka. Najkrótsza i najłatwiejsza trasa w całym komleksie

Zaczynamy od tras zielonych. Krótka, bo 600m Stefanka nie zrobiła na nas wrażenia. Trasa idealna dla dzieci początkujących z tego typu ścieżkami. Natomiast Cyganka, pomimo, że równie łatwa, daje znacznie więcej radości. Obniżamy swoje sztyce, czyli rury podsiodełkowe i cieszymy się podczas naszych dwóch zjazdów.

Kolejne, to już niebieskie trasy. Rocknrolla, Twister i Bystry. Tym ostatnim nie jechaliśmy. Na pierwszy najlepiej wybrać się gondolą, ponieważ trasa startuje z Szyndzielni, czyli szczytu który wznosi się nad Bielskiem. Twister startuje z Koziej Góry i można wjechać na niego ukończywszy Rocknrolla lub wspiąć się singlem podjazdowym o nazwie Daglezjowy. My skorzystaliśmy z obu wariantów, ponieważ Twister bardzo się nam spodobał. Czuliśmy się na nim jak na wesołym miasteczku. Trasa jest mocno zakręcona, stroma, ale cały czas czuliśmy się swobodnie na naszych rowerach, pędząc ciąglę w dół po wyprofilowanych bandach.

Podjazdowy szlak Daglezjowy prowadzi na Twistera

Gdzieś na trasie w dół

Ale zanim zjechaliśmy z Twistera to wcześniej był Rocknrolla. Jak wspomniałem najlepiej skorzystać z wyciągu na Szyndzielnię. Tylko, aby się do niego dostać z bielskich Błoni, gdzie znajdują się meta większości singlowych tras, to trzeba pokonać 5 km drogę na dolną stację kolejki, która prowadzi na Szyndzielnię. To dużo, tym bardziej, że droga prowadzi lekko pod górę. Decydujemy się tylko na jeden wjazd, wspólnie z Hugonem i żoną, którzy w tym czasie jak my zjeżdżamy, spacerują z Szyndzielni na Klimczok.

Rocknrolla nas zawiodła. Pewnie głównie dlatego, że 1/3 dolnej części trasy była wyłączona z użytku i musieliśmy jechać a raczej sprowadzić rowery kamienistym pieszym szlakiem w dół. Czuliśmy się oszukani. Bo przecież nie po to wjeżdżaliśmy gondolą, aby jeździć poza trasami singli. Ukończywszy Rocknrolla do kolejnej trasy, czyli Twistera trzeba trochę podjechać, ale przed zjazdem można odpocząć w schronisku Stefanka na Koziej Górze. A później to już sama radość. Taka wielka radość, że decydujemy się podjechać 4,6 km szkalkiem daglezjowym na Kozią Górę, aby jeszcze raz zjechać z Twistera.

Ze szlaku Rocknrolla można odbić na czerowny szlak Sahaira

Widoki z górnej parti Twistera

Schronisko Stefanka na Koziej Górze

<i> powinien wyświetlić się film, widocznie twoja przeglądarka nie podołała</i> Zjazdy, zjazdy, zjazdy

Single które przejechaliśmy



strzałka do góry